20 lipca 2012

Rozdział pierwszy


     Odkąd pamiętam zadaje sobie te jedno, jedyne pytanie - Czemu nasi rodzice się rozwiedli?. Co było powodem tak drastycznej decyzji po piętnastu latach małżeństwa? Do tej pory jeszcze nie uzyskałam odpowiedzi. Kto wie, może czegoś ciekawego się dowiem od mojego 'ojca'? Joshinie! Jak to dziwnie brzmi! Swojego biologicznego ojca nie widziałam od przeszło dziesięciu lat a tu nagle mam na powrót z Nim i z moim starszym bratem zamieszkać. Jakoś nie mogę sobie tego wyobrazić. Jak to wszystko będzie wyglądać? Przecież nie będę mogła ot tak nazywać go znowu per 'tato'. Nie dam rady. Odkąd zniknął z mojego życia, mówiłam tak jedynie do Georga mojego ojczyma i nie zamierzam tego zmieniać. To właśnie Georg mnie wychował i ofiarował mi swoją miłość rodzicielską, nie On. Od ich rozwodu nie miałam z Nim żadnego kontaktu. Żadnej wiadomości. Nic! Nie tak postępuje kochający rodzic. A teraz jako, że nie mam żadnej bliższej rodziny ze strony matki muszę znowu z nim zamieszkać. Czasem myślę, że to wszystko jest jednym wielkim, złym snem, z którego w każdej chwili mogę się obudzić. Jednak rzeczywistość jest nieco brutalniejsza niż się może niektórym zdawać. Tu nie ma miejsca na łzy.

     Dziesięć lat. Dziesięć bardzo długich lat. Tyle minęło odkąd ostatni raz widziałam się z Jugo - moim starszym o trzy lata bratem. Jak ja za nim tęskniłam. Pamiętam jak w dzieciństwie byliśmy niemalże nierozłączni. Wszystko robiliśmy razem. Zawsze zgodni we wszystkim. Prawdziwe, kochające się rodzeństwo. Wtedy bez przerwy na mojej twarzy gościł szczery uśmiech. Teraz jedyne co mi zostało po tamtych czasach to zdjęcia i wspomnienia, które świadczą o czasie minionym oraz pustka w sercu. Wiem, że nigdy nie uda mi się w pełni wyrzucić tamtych zdarzeń z głowy. Tylko pytanie - Czy ja w ogóle tego chce? Czy tego aż tak bardzo pragnę? Raczej nie. To dzięki temu jestem taka jaka jestem; bardziej odporna na ból. Ten psychiczny jak i fizyczny. Czasami mam wrażenie, że dopiero po tamtych wydarzeniach zaczęłam w pełni żyć. Jednak co ja mogę właściwie wiedzieć o życiu. Mam siedemnaście lat i póki co, świat na razie stoi przede mną otworem. Mimo młodego wieku wiele przeszłam co mnie wiele nauczyło. Tak też z drugiej strony powinnam chyba być wdzięczna losowi, ale czy jestem?

     Życie jest dziwne. Rodzisz się, żyjesz przez jakiś czas by następnie umrzeć. Skoro prędzej czy później i tak umrzemy to po co w ogóle się rodzimy? Te pytanie pewnie nie jeden z nas sobie kiedyś zadał. Dorastamy, zakochujemy się a później przychodzi odwieczna pani Śmierć. To wszystko jest bez sensu. Życie jest bez sensu. Przynosi tylko cierpienie. Miłość rani. Dlatego też ja, nigdy więcej nikogo nie pokocham. Moje nowe postanowienie, ot co!

     Z niewielką torbą podróżną w ręku skierowałam się do wyjścia z budynku lotniska. Ciekawe kogo po mnie wysłali.

     - Sakura! Tutaj, Sakura! - usłyszałam wołanie. Odwróciwszy się za siebie ujrzałam białowłosego mężczyznę koło pięćdziesiątki. Znałam go. Kiedyś. To Jiraya przyjaciel mojego, pożal się boże, ojczulka. - Ojciec poprosił bym po Ciebie przyjechał. Dostał misje w ostatniej chwili - czyli go nie ma. Mogłam się tego domyśleć. Ech... Czemu to właśnie mnie spotyka? Nic więcej nie mówiąc schowałam swoją torbę do bagażnika i zajęłam miejsce koło kierowcy.

     Podróż minęła raczej w ciszy przerwanej jedynie kilkoma pytaniami ze strony Jirayi. Jednak, gdy tylko zobaczył, że nie podzielam jego entuzjazmu, dał sobie spokój.

     - Już jesteśmy. - odezwał się ponownie po około kilkunastu minutach. Wyszłam z auta i z ociąganiem spojrzałam na średniej wielkości wille, pod którą się zatrzymaliśmy. Cała biała z drewnianymi i kamiennymi akcentami, gdzie nie gdzie szmaragdowy fresk. To nie był ten sam dom, w którym kiedyś mieszkaliśmy. Mimo to widać było w tym kobiecą rękę. Niech mi ktoś jeszcze powie, że mam macochę a powieszę się na najbliższym drzewie.

     - Czy on ma... - nie musiałam kończyć bo chyba zrozumiał o co mi chodzi.

     - Nie, nie ma żony - zaśmiał się. Jego to może śmieszy, ale mnie nie. To nie jest powód do śmiechu. Ja tu przez takie żarty mogę dostać rozstrojenia nerwowego i wtedy dopiero będą mieli kłopot. Bo w to akurat nie wątpię. Gdyby tak bardzo zależało mu na odzyskaniu mnie to by postarał się bardziej i mimo wszystko mógłby być w domu kiedy przyjadę a nie na jakiejś misji. Ta... Misja ważniejsza jest od rodziny. Z jednej strony to dla mnie nawet lepiej. Jeśli tak tu jest na co dzień to będę miała przynajmniej spokój. Zaszyje się w swoim pokoju i nie będę musiała się niczym przejmować. - Chodź powiem ci z grubsza co gdzie jest i będę zmykał. Wiesz, dzisiaj z Tsunade mamy rocznicę i jeśli spóźnię się na kolację to mnie ukatrupi. - Ciocia Tsunade? No kto by pomyślał, że się zejdą. Jakby nie patrzeć to zawsze ich coś do siebie ciągnęło. Bynajmniej tyle wywnioskowałam oczami ośmiolatki.

     - Poradzę sobie. - zdziwił się nieco.

     - Na pewno?

     - Tak. - zapewniłam.

     - Jakby co to dzwoń. Numer jest przy telefonie. Jugo śpi dzisiaj u kolegi a ojciec będzie jutro wieczorem - powiedział dając mi klucze od domu. Jednak zamiast odejść wciąż stał i przypatrywał mi się. - On naprawdę tęsknił. To, że Go dzisiaj nie ma, nie świadczy o niczym. - dodał po chwili. Nie mówiąc nic więcej wsiadł do samochodu i odjechał.

      On niby tęsknił? Wolne żarty. Nie jestem aż tak naiwna. Bujać to my a nie nas. Jeśli by tęsknił to by się odezwał lub chociaż by próbował. Ciekawe jak Jugo zareaguje, gdy mnie zobaczy po tylu latach. Zastanawia mnie też jak bardzo się zmienił. Z wyglądu na pewno, ale czy z charakteru jest nadal tym samym kochającym braciszkiem? Chociaż zważając na fakt, że z upływem lat każdy się zmienia, nawet ja, wszystko jest możliwe. Kto wie może znalazł swoją drugą połówkę? Minęło już tyle lat.

      Westchnęłam głośno i weszłam do swojego 'nowego domu'. Główny hol był urządzony w dobrym guście. Nawet ja to muszę przyznać. Piaskowe ściany, ciemno brązowe meble, obrazy przedstawiające jakieś opuszczone budynki a przede wszystkim wielkie okna i duży świetlik*, przez który wlewało się światło dzienne. Pierwsze kroki skierowałam na piętro by móc znaleźć swój pokój. Nie było to wcale trudne, gdyż każde drzwi miały złotą tabliczkę z informacją czyje jest dane pomieszczenie. Wygodne. Mój pokój znajdował się naprzeciw pokoju Jugo. Nie wiem czego właściwie się spodziewałam. Tak czy siak, moim oczom ukazało się przestronne jasne pomieszczenie z białymi meblami. Wszystko było by dobrze, gdyby nie fakt, że ściany były pomalowane na żółto a Tego koloru wręcz nie znoszę! Pod jedną ze ścian stało kilkanaście kartonów. Jak widzę moje rzeczy już tu są. Prędko odłożyłam swoją torbę na łóżko a następnie wyszłam szybko stamtąd. Czas na zwiedzanie! Mój entuzjazm jest dziś normalnie na wagę złota.

     Jak to się stało, że teraz będę mieszkać znowu w Japonii z ojcem i starszym bratem? Odpowiedź nie jest jakaś bardzo skomplikowana, wręcz przeciwnie, jest krótka i prosta - śmierć. Za każdym razem myślenie o Tamtym zdarzeniu przynosi mi nowy ból. Jednak nie mogę, nie potrafię przestać o tym myśleć. Non stop rozdrapuje stare rany, ale czy aby na pewno takie stare? Raczej świeże, bo ten wypadek zdarzył się jakiś miesiąc temu, ale wciąż wydaje mi się jakby to było wczoraj. Chyba jestem masochistką. Nie mniej jednak, jak to określiła miła pani psycholog, po tak traumatycznym przeżyciu To jest normalne. Muszę tylko pogodzić się z tym faktem. Ale jak tu się pogodzić z czymś takim? Szczególnie, jeśli wciąż ma się to uczucie, że to Ja miałam zginąć a nie Oni, albo przynajmniej powinnam odejść razem z Nimi? Gdzie tu jest sprawiedliwość, do cholery?

      Czasem chciałabym być znowu małym dzieckiem. Żyć bez zbędnych trosk i problemów. Przejmować się jedynie tym, czy dostane nową lalkę lub tym, czy mama kupi mi tego lizaka co zobaczyłam na półce w sklepie. Życie dziecka jest piękne.

     Byłam właśnie w przestronnej jadalni wyłożonej boazerią, gdy zauważyłam na stole leżącą kartkę. Z czystej ciekawości ją przeczytałam.

Sakura, Kochanie

Wiem jak to wygląda, jednak uwierz mi, nie miałem wyboru. Wrócę dopiero w sobotę wieczorem. Przykro mi, że nie mogłem odebrać Ciebie z lotniska. Jak przyjadę to wszystko ci wyjaśnię. Jeśli czegoś będziesz potrzebować lub jakby coś się działo to dzwoń do Tsunade. Zostawiam ci 20,000 jenów**. Lodówka jest pełna, ale jeśli chcesz to sobie coś zamów.

Tata


     Wracając na górę postanowiłam, że jeszcze dziś pójdę do sklepu kupić nowe farby by móc przemalować te 'okropne' ściany w swoim nowym pokoju. Jeśli tam mam spać to będzie tak jak ja chce.
***
 
     Siedzieliśmy w kawiarni popijając kawę. Mimo, że jesteśmy na misji, chwila przerwy nam nie zaszkodzi. Poza tym do pomocy przydzielili nam Deidare i Sasoriego, którzy poszli właśnie na mały obchód, więc jakby nie patrzeć to mamy wolne, póki co.

     Od czasu, do czasu zerkałem na swojego towarzysza. Odkąd dostaliśmy tą misje, chodzi cały czas zamyślony i wyraźnie czymś strapiony.

     - Stary coś ty taki zamyślony? - spytałem w końcu. - Halo! Słyszysz? - pomachałem mu przed oczyma a ten jakby wybudzony z jakiegoś transu zamrugał kilka razy.

     - Coś mówiłeś? - westchnąłem zrezygnowany i powtórzyłem zadane wcześniej pytanie. Na prawdę coś jest na rzeczy.

     - Moja córka dzisiaj przyjeżdża do Tokio a raczej już przyjechała. - odparł po chwili ciszy. Córka? Kiedyś coś tam wspominał, ale go zbytnio nie słuchałem. - Powinienem ją odebrać z lotniska. To już tyle lat. Pewnie jest już piękną młodą kobietą. Że też nie mogłem patrzeć jak dorasta. Pewnie mnie teraz nienawidzi. - dodał przygaszony. Nie wiedziałem co powiedzieć. Orochimaru to brew pozorom dobry facet. Za swoje dzieci oddał by własne życie. Odkąd go znam przysięgam, że jeszcze nigdy nie był w takim stanie.

     - A czemu wraca?

     - Myuki nie żyje.

    - Przykro mi. - szczerze mu współczułem. Pamiętam jak jeszcze kilka lat temu, często ją wspominał. Musiał ją na prawdę kochać.

     - Wąż, Łasica mamy ich - usłyszeliśmy nagle znany nam głos w krótkofalówce. Jak oparzeni równocześnie zerwaliśmy się ze swoich miejsc i czym prędzej udaliśmy się do wyjścia. - Kierują się na zachód, trzy przecznice od was. Odbiór.

      - Zrozumieliśmy. Zaraz tam będziemy. Bez odbioru - zwróciłem się do urządzenia przypominającego telefon satelitarny.
***
 
     Znowu to samo. Codzienna rutyna. Te piski i wrzaski napalonych dziewczyn potrafią wpędzić człowieka do grobu. Czemu to właśnie mnie spotyka? Nie prosiłem się przecież o to. Owszem przez jakiś czas nawet mi się podobało. Nie musiałem się wysilać a każda była moja. Było minęło. Czas przeszły. Teraz to najzwyczajniej w świecie mam tego dosyć. Ileż tak można?! Dzień, w dzień to samo. Ech... Życie jest niesprawiedliwe. Ludzie mówią, że mi zazdroszczą. Czego? Powodzenia u płci przeciwnej? Jeśli ktoś lubi jak te latają za nim jak pszczoły za miodem, to można powiedzieć, że ma szczęście, ale jeśli człowiek chce się po prostu zakochać, znaleźć sobie kogoś na stałe, jednym słowem - ma przechlapane.

     Mam starszego brata. Ponoć równie przystojnego. Czy kobiety także i jemu nie dają spokoju? Czasami. Jednak on ma asa w rękawie. Jakiego spytacie? Kiedyś, dawno, dawno temu miał dziewczynę. Co w tym dziwnego? Fakt, faktem na początku byli udaną parą, dopiero jakiś czas później wszystko zaczęło się komplikować. Coraz częściej się kłócili o najdrobniejsze drobnostki aż w końcu stało się To. Wszystko do tej pory owiane jest tajemnicą, tylko nieliczni wiedzą co tak naprawdę wtedy się stało. Dla pozostałych był to tylko nieszczęśliwy wypadek, jedni twierdzą, że to nie był przypadek, ale z braku dowodów odpuścili. Kobiety od tamtej pory dały sobie spokój z obawy, że i one podzielą los swojej poprzedniczki.

     Mój największy koszmar? Pewna czerwonowłosa dziewczyna, moja była. Mój największy błąd. Na koniec szkoły średniej przespałem się z nią, ale to był tylko jednorazowy numerek. Emocje i alkohol zrobiły swoje, to tyle. Nie ważne ile razy bym to mówił, ona i tak wie lepiej. Jej zdaniem zrobiłem to bo ją kocham. Ta, prędzej świnie zaczną latać niż ja kochać 'to coś'. Ubiera się jak dziwka, szmaci się, czy to aby nie przesada? Nie dość, że prześladowała mnie przez kilka lat w szkole to i teraz.

     - Sasuke-kun!! - i znowu się zaczyna.
 
*****
* świetlik - szklany sufit
** przypominam, że w japonii płaci się jenami.
W przeliczeniu na dolary: 100,00 JPY = 1,26 USD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz